Jedni wydoją Cię z kasy*, drudzy z trosk i codziennych problemów.

Zakopane, stolica Tatr, letnia i zimowa. Miejsce w którym niedźwiedź będzie gonił Cię po Krupówkach, dopóki nie natnie się na  patrol policji, miejsce gdzie Pani sprzedająca bilety do Parku Narodowego, nie powie Wam, że dzieci mają zniżkę nawet gdy poprosisz swojego czteroletniego synka, by to on zapłacił jej w kasie. Zakopane, miejsce w którym cena za większość usług uzależniona jest od tego kto akurat o nią pyta.

By dopełnić mój dotychczasowy, subiektywny oczywiście obraz obcowania z „jedynymi prawdziwymi góralami”, opowiem Wam dwie krótkie historie, które przytrafiły mi się podczas wizyt w sercu Tatr.

Pierwsza z czasów, gdy ze znajomymi z samorządu studenckiego organizowaliśmy wyjazd dla „kotów” – do Zakopanego. Pomijam, że na miejscu okazało się, że „właściciel kwatery” okazał się naganiaczem – na tyle nieskutecznym, że nawet pomimo wcześniejszej wpłaty zaliczki ostatecznie przebiła nas grupa niemieckich turystów (a trudno szuka się kwatery nocą, nawet w Zakopanem). Biznes to biznes.
Otóż gdy zapomnieliśmy już o tym powitalnym incydencie, postanowiliśmy zorganizować kulig. Zrzuta po 5 złotych, całość zebrana, przeliczona kilkakrotnie i przekazana w ręce woźnicy – organizatora. Liczy przy nas, zgadza się. Dla pewności liczy jeszcze raz, znowu się zgadza. Dla absolutnej pewności liczy jeszcze raz –  brakuje 5 złotych. Zaczyna się wymiana zdań:

– jednak się nie zgadza, brakuje 5 PLN- trzeba dopłacić

– przecież liczyliśmy i przed chwilą się zgadzało

– no może wtedy się zgadzało, teraz się nie zgadza, trzeba dopłacić

– nie dopłacimy, bo daliśmy dokładnie tyle ile trzeba, Pan przy nas też przeliczył i było ok.

– musicie dopłacić, bo mi jedna moneta wypadła w śnieg…

Ot – Góral, z Tatr.
Druga sytuacja. Dolina Kościeliska. Zaraz przy wejściu na szlak stoją w rzędzie bryczki z gromadą plotkujących woźniców. Podchodzimy z rodziną:

– ile przejazd?

– 250 zł

– dużo, to dziękujemy

Spokojnie idziemy dalej na szlak (de facto zgodnie z wcześniejszym planem) pieszo. Najpier dobiega nas głos (halo, halo, Panie!), zatrzymujemy się – dobiega do nas woźnica i mówi zasapany:

– mam dla Pana specjalną promocję – 150 zł

– nadal dużo, dziękuję

– a Pan ile by zaproponował?

– ja 80 zł

– hmmm, to zrobimy Panu specjalną studencką zniżkę – będzie za 80 zł

– wie Pan, jednak dziękuję, pójdziemy pieszo – mówię do człowieka, który logicznie rzecz ujmując kilkadziesiąt metrów wcześniej chciał mnie oszukać…

 


 

Kilka tygodniu temu pojechaliśmy z dziećmi w Sudety. Plan – Góry Stołowe i Góry Sowie, po drodze wszelkie możliwe atrakcje.

Błędne skały - szlaki nie dla piwoszy
Błędne skały – szlaki nie dla piwoszy

Już kilkanaście kilometrów przed celem, coś nam się nie zgadzało. Na stacji benzynowej zapytaliśmy o drogę. Uzyskaliśmy wyczerpującą odpowiedź od miłej Pani, która nie nagabywała nas byśmy zakupili cokolwiek, ani nie robiła łaski widząc, że nie przyszliśmy by coś kupić.

Za chwilę kolejny „cios”. Dzwonię do Muzeum Sztolni Walimskich, akurat te pierwsze wyskoczyło w Google. Pytam kiedy można wejść z następną wycieczką. Za godzinę. Powinniśmy zdążyć. Pytam, przy okazji czy warto też odwiedzić kompleks Włodarz. Pani pyta mnie czy jesteśmy z dziećmi, po czym radzi, by jechać do Włodarza, bo tam póki co jest więcej do zwiedzania niż u nich. Kierować się interesem klienta, a nie własnym? Sami pomyślcie, czy „prawdziwy góral” poleciłby Wam konkurencję, tylko dlatego, że tam będzie więcej atrakcji dla Waszych dzieci?

>>>  Przeczytaj także, jak uwiecznić najpiękniesze chwile z dzieciństwa Twojego dziecka i w przyszłości zrobić mu niespodziankę >>>

Dalej kolejne zaskoczenia. W hotelu nie wymagają od nas zaliczki gdy okazujemy swój tymczasowy brak zdecydowania. O opłatę klimatyczną nikt się nie upomina. Dla odmiany w Tatrach płaciliśmy za każdym razem, bodajże tylko raz dostaliśmy potwierdzenie w postaci rachunku czy innego kwitka, że pobierają od nas pieniądze właśnie na ten cel. W pozostałych przypadkach „opłata klimatyczna” zwiększała – jak można się domyślać – przychód osoby wynajmującej pokój.

Wszędzie gdzie tylko widzą nas z dziećmi informują o przysługujących zniżkach, wręcz sugerują który rodzaj biletu jest dla nas najlepszy, bo zapłacimy najmniej – tj. oni zarobią mniej. Nielogiczne!

Przy wejściach na szlaki nie ganiają za Tobą niedźwiedzie byś zrobił sobie z nimi niezbędne Ci do reszty życia zdjęcie. Na straganach, przy produktach są widoczne ceny – tu nie jest Ci wstyd, że na Twoich oczach kto tylko może rżnie na cenach turystów z Rosji, tylko dlatego, „że ich stać”.

Można by jeszcze długo porównywać.

Tymczasem, jeśli macie dylemat, gdzie wybrać się na kilkudniowy urlop, czy choćby długi weekend polecam Góry Stołowe i Góry Sowie. Piękne widoki, mili ludzie, niskie ceny i to bezcenne poczucie, że tu jesteś mile widzianym gościem, a nie tylko jednym z wielu celem polowania na dudki.

Warto zobaczyć:

Szczeliniec 

Błędne Skały 

Kopalnię złota w Złotym Stoku 

* nie wszyscy oczywiście, wszędzie bowiem zdarzają się wyjątki

Udanego urlopu.

Błędne Skały - piękne widoki i gimnastyka przy pokonywaniu szlaku
Błędne Skały – piękne widoki i gimnastyka przy pokonywaniu szlaku

Rekomendowane artykuły