Nie da się ukryć, każdy dzieciak, który choć raz w życiu miał w ręku klocki Lego będzie na siłę ciągnął rodziców do kina. Niektórzy nie muszą mieć nawet dzieci, wystarczy że sami są wiecznymi dziećmi, a efekt będzie podobny – także obejrzą ten film.
Pamiętacie te czasy gdy klocki Lego można było kupić tylko w Pewexie? Pamiętacie te czasy gdy, by pozyskać prestiż na osiedlu ”wystarczyło” być posiadaczem pudełka z klockami Lego? Pamiętacie te czasy, gdy Waszym największym przedświątecznym koszmarem była wizja Mikołaja wkraczającego do dom bez klocków Lego? Jeśli pamiętacie i macie obecnie dzieci, to jestem pewien, że tą recenzję czytacie nie po to by zdecydować czy iść na ten film, a po to by utwierdzić się w swojej decyzji – przecież i tak pójdziecie.
Zanim przejdę do kilku zdań oceny z punkty widzenia człowieka dorosłego, by rozwiązać wszelkie wątpliwości odnośnie mojego obiektywizmu (a raczej jego braku), muszę napisać, że po raz pierwszy w życiu na własne oczy zobaczyłem tzw. wypieki na twarzy mojego syna. Owe wypieki nie znikały przez cały czas trwania seansu. Nie wiem, może w kinie dodali coś do Coli, a może film rzeczywiście był tak dobry (?)
Jeśli chodzi o mnie miałem cichą nadzieję, że fabuła będzie bardziej przemyślana i wciągająca. To oczekiwanie nieco naiwne w dobie efektów specjalnych i filmów rysunkowych w których liczą się nie tyle scenariusze co mnogość barw, postaci, ujęć, dynamika i zmienność. Wiedziałem o tym, więc nie jestem rozczarowany czy zaskoczony. Dzieciaki już przywykły do tej „estetyki” i pewnie część z nich zasnęłaby lub co najmniej obraziła na rodziców gdyby ci zaserwowali im na dobranoc przygody Reksia czy Bolka i Lolka.
Wracając do Lego® Przygody, już po dziesięciu minutach dostawałem przysłowiowego oczopląsu od barw, krótkich ujęć i postaci wylewających się z ekranu. Ostatni raz czułem się tak współdzieląc stok narciarski w Zakopanem z narciarzami zza wschodniej granicy. Istna udręka dla oczu -moich. Jednak nie dla dzieci. Moje dzieci, zanim jeszcze świat dowiedział się że powstaje długometrażowy film, męczyły mnie bym włączył im na Youtube reklamy Lego czy kilkuminutowe epizody z ludzikami z Lego. A tu proszę, cały film – cud. Kilka miesięcy temu puściłem im Lego Story, czyli historię o tym skąd wzięła się ta marka – mało co nie zasnęły. Dziś zabawa pierwsza klasa. Na koniec seansu oklaski silniejsze niż na pokładzie OLT po wylądowaniu. W sobotnie południe, sala kinowa wypełniona niemal po brzegi, w większości dzieci. Niewątpliwie będzie to kinowy hit- był nim już przed premierą, był nim już zanim powstał. O samej fabule nie mogę napisać zbyt wiele- za szybko to wszystko się działo, ale pamiętam, że był taki żółty ludzik, Batman, chyba Superman, a dzieciom baaaaardzo się podobało.
[divide]
Przeczytaj także jak Lego® Przygoda „omija” polskie prawo >>>
[divide]
Zazwyczaj ludzie szukają recenzji, by dowiedzieć się czy na film warto iść. Tym razem, jeśli czytasz to i jesteś rodzicem, nie ma sensu zastanawianie się czy warto pójść – i tak pójdziecie, zobaczysz.
Na pocieszenie, film nie jest zły, wszyscy będziecie się dobrze bawić. Potem tylko kupić dzieciom zestawy z klockami z filmu i wszyscy będą jeszcze bardziej zadowoleni. Ty jako rodzic i Twoje dziecko – czego więcej trzeba?
Osobiście uważam ten film za fonemem z marketingowego punktu widzenia. Widz płaci za to by oglądać jedną, trwającą kilkadziesiąt minut reklamę klocków Lego. Kupi bilet dla siebie i dzieci, a potem jeszcze zestaw kloców Lego – dzieci mu tego nie odpuszczą. Doskonałe!